Nie wiem komu i po co może być potrzebny mój licznik, ale faktem jednak jest, że mi go zajebali. Nic to... i tak miałam sobie kupić tańszy ;) Tak więc dystans na oko... Sprawdzałam tylko czy rower jeździ i jak jeździ. Bo mu coś było nie tak z kierownicą. Jest OK. Przerzutki tylko żyją własnym życiem. A tak naprawdę to sprawdzałam czy ja się nadaję do jazdy. Nie jest źle. Wystarczyło się w końcu wziąć w garść, przełamać i zapakować rower do windy (niestety tylko w "towarowej" się mieści :/)
Trasa mniej więcej: Gwiaździsta - Dewajtis - Marymoncka - Podleśna - Gwiaździsta. Po drodze wjechałam trochę na leśne ścieżki rezerwatu.
Odcinek Czorsztyn - Niedzica pokonaliśmy na przełaj przez góry. Ominęliśmy nie tą górę co trzeba, wjechaliśmy (weszliśmy) nie na tą, co trzeba, ale z perspektywy czasu fajnie było przedzierać się przez krzaki ;)
Na praktyki do Międzylesia. Gorąco. Słonecznie. Na coraz większe skróty. Koleżanki się mnie pytają czy ja jeżdżę jakoś wyczynowo. Tak, wyczynowo łamię przepisy ruchu drogowego :D
To była moja Masowa inicjacja ;) I przyznam, że... tragedia była ;) Na 11-stym kilometrze nie wytrzymaliśmy tempa i odłączyliśmy się od peletonu, żeby spokojnie wrócić do domu :D :P :P Jutro umrę na zakwasy prawej ręki i lewej nogi od jazdy "na hulajnodze" :| Ewentualnie obu rąk i obu nóg. Jeśli następne Masy będą wyglądały podobnie, to wybiorę się ...na pieszo ;)
Na praktyki do Centrum Zdrowia Dziecka. Eksploracja trasy ;) Ostrobramska - Płowiecka - Widoczna - Szpotańskiego - Żegańska - al. Dzieci Polskich; powrót: al. Dzieci Polskich - Żegańska - Zwoleńska - Mrówcza (ścieżka rowerowa) - Lucerny - Wąbrzeska - Poprawna - Trasa Siekierkowska - Ostrobramska - przy Promenadzie przecisnęłam się do ścieżki na Nowaka-Jeziorańskiego - i do Motorowej
Żadna z tras nie była doskonała, ale powrót przyjemniejszy ;)
Wieczorna wycieczka, bardziej nieplanowana niż planowana. Drzewiasto-piaszczysto-korzeniasto-ciemnościowa. Trasy nie napiszę, bo którędy jechaliśmy to ja nie mam zielonego pojęcia. Radek działa jak swoisty silny rozpraszacz sygnału mojego wewnętrznego, wrodzonego GPS-a. Przy nim gubię się dwie ulice dalej od domu :D Jakież było moje zdziwienie kiedy wyjechaliśmy w Międzylesiu, podczas gdy mnie się wydawało, że jedziemy w zupełnie innym kierunku :D Jazda w lesie po zmroku nie jest tak nieprzyjemna jakby się mogło wydawać, a nawet posiada pewne plusy. Otóż przy mojej piachofobii nie widziałam piasku, więc nie bałam się jechać ;] Było kilka "prawiegleb", ale żadnej w pełni wymiarowej ;) Ogólnie super jazda. I błogosławiony niech będzie ten, kto stworzył SPD-y :D Tylko cieplej mogłoby być... pod koniec jazdy termometr wskazał 2,5 stopnia C :/ Uszy mi prawie odpadły :D Dlatego zdecydowaliśmy się na:
Pomykam dla przyjemności po okolicy, a mój rower to Kross Raven Meadow - oponki na większy teren się nie nadają, ale dają radę na naszym polskim asfalcie, który czasem trudno zaliczyć do kategorii "szosa" ;)